Serwis YouTube trafnie odczytał, co mnie oburzy. Najnowszy wywiad Pawła Svinarskiego z Krzysztofem Tytką to wielki pokaz oszustw, krętactw i pseudoobywatelskiej mobilizacji. Przekaz mówiący, że chodzi o pieniądze wszystkich obywateli, jest oczywistą fasadą. Czy chodzi o pieniądze inżyniera Tytki?
Polskie bogactwo surowców naturalnych jest mrzonką
Do oceny skali oszustw całego ruchu, który można nazwać zasobiści, trzeba było zobaczyć wywiady w niszowych mediatorach czy wpisy w mediach społecznościowych. Na próżno szukać jakiejś szanowanej publikacji naukowej. Żeby wzrosło znaczenie ich wywodu, już na wstępie zostajemy zasypani nazwami różnych pierwiastków i szacunkami.
W filmie Svinarskiego dowiemy się, że Polska ma mieć 420 milionów ton ropy naftowej. Oficjalnie podaje się, że zasoby bilansowe (tzn. które pozwolą co najmniej pokryć koszty produkcji) wynoszą ok. 22 mln ton. Czyżbyśmy byli świadkami narodzin nowego Łukasiewicza, który pozwoli nawet wydobywać (uznawane za dotychczas) najmniej opłacalne złoża?
Łukasiewicz się w grobie przewraca
Szkoda, że nowi Łukasiewiczowie nie potrafią za bardzo czytać. Pan inżynier Tytko powołuje się na Bilans zasobów złóż kopalin w Polsce. Nie uważa jednak, że raport jest nierzetelny i służy zakrywaniu jakiejś prawdy. Władza ma wiedzieć o wielkim bogactwie Polski, ale nic z tym nie robi. Jednak liczby w przytoczonym raporcie jakoś nie potwierdzają tych rewelacji. Inżynier [1] Tytko bałamuci gdzie tylko się da. Pewnie liczy, że nikt nie zajrzy do dokumentu, który ma ok. 500 stron.
Wystarczy trochę wiedzy geograficznej (czy raczej geologicznej). Na terenie obecnej Polski sedymentacja była szczątkowa, więc czarnych łupków nie mogło powstać sporo. Pozostałe rewelacje należy ograniczyć do stwierdzenia, że nie ma aktualnie technologii, która byłaby opłacalna dla wydobycia szczątkowych rud z głębokości 500 czy 1000 metrów. Też prace nad taką technologią nie są jakoś szczególnie zaawansowane. Równie wątpliwe, żeby Polska była pionierem w tej dziedzinie. Niemal wszystkie złoża opisywane przez zasobistów jako polskie bogactwo są ubogie. Zapewne rzekome bogactwo mają też inne państwa.
Przesmyk suwalski nie jest Kuwejtem Europy
Co jakiś czas wskazuje się, że to właśnie w przesmyku suwalskim mają znajdować się niewyobrażalnie wielkie złoża. Do tej pory żadne przedsiębiorstwo nie ubiegało się o koncesję na wydobycie tam żadnego złoża. Wszystkie złoża w przesmyku suwalskim są ubogie i zbyt głęboko.
Poza tym jakakolwiek opłacalność wydobycia wymagałaby kopalni odkrywkowej. W konsekwencji cały obszar zostałby zdegradowany.
O co walczy Tytko?
Nie wiadomo. Pewnie jak każdy propagator tzw. niezależnych myśli znalazł ciekawą niszę i miał jakiś dorobek, który będzie potwierdzał jego tezy. Niestety jest to typowy przykład doktrynerstwa. Zamiast źródeł informacji i dowodów mamy parainformacje.
Chodzi o pieniądze
Nazwa kanału pana Svinarskiego to Dla Pieniędzy. Nie wiadomo tylko, do kogo mają trafić te pieniądze. W przypadku oszukańczego tytułu filmiku („22 DNI DO KATASTROFY...”) możemy domniemywać, że chodzi o pieniądze z reklam dla pana Svinarskiego. Jednak jeżeli spojrzymy na to szerzej, to chodzi też o pieniądze Tytki.
Tytko obawia się o utratę Orlenu
Według relacji Krzysztofa Tytki przejęcie PGNiG przez Orlen ma być częścią utraty kontroli nad Orlenem. Pomijając, że Skarb Państwa ma tzw. złote akcje (większe znaczenie przy głosowaniu), to dalej będzie miał powyżej 50% akcji.
Jednak nie kontrola, ale dywidendy
Jednak później okazuje się, że nie chodzi o kontrolę nad spółką. Według inżyniera dojdzie do dalszej pauperyzacji społeczeństwa przez utratę dywidend. Pomijając fakt, że dywidenda nie musi być wypłacana (może być reinwestowana) i będzie to zależało od Skarbu Państwa, to podział zysku nie stanowił ważnej części dochodów budżetowych państwa.
W dalszej części wywodu zagraniczny kapitał ma rzekomo wykupić koncern energetyczno-surowcowy Orlen, a Skarb Państwa ma utracić nad nim kontrolę. Odpowiadać za to ma… stronnictwo żydowsko-amerykańskie.
Jednak chodzi o nagabywanie do zakupu akcji
W dniu 12.09 [2] inżynier Tytko kupił 10 akcji PGNiG (za ok. 5 złotych jedną). Być może jest to już za duże hipotetyzowanie, ale nie wiemy, ile akcji inżynier Tytko kupił wcześniej. Jeżeli kupił więcej, to zapewne KNF i UOKiK zainteresowały już się tym nagabywaniem. Jednak Tytko chce iść do sądu, licząc zapewne na jakieś odszkodowanie za uchwałę o przejęciu PGNiG przez Orlen.
Nie należy oczekiwać, że Tytko cokolwiek ugra w sądzie. Wyceny przedsiębiorstw zawsze były zależne od przyjętego podejścia i na ogół wskazuje się na duży zakres cen, które będą trafne z określonym prawdopodobieństwem. Oczekiwanie, że sąd zauważy jakąś wielką stratę dla narodu polskiego i na tej podstawie nie pozwoli na fuzję, jest skierowane tylko na efekt polityczny.
Trylion złotych w polskiej ziemi
Jak mówi dalej inżynier, według (rzekomo) konserwatywnej wyceny wartość wszystkich zasobów na polskiej ziemi ma wynosić ok. 1 trylion złotych. Nie wiadomo, czym jest konserwatywna wycena, ale na pewno nie jest to ostrożna wycena. Jak się spodziewam chodzi o wycenę, w której wydobycie wszystkiego, co jest w ziemi jest możliwe i jest za darmo.
Ten trylion ma być powoli sprzedawany w ziemi za bezcen. Inżynier Tytko zapomina jednak, że raczej kapitał zagraniczny jest coraz mniej obecny w Polsce. I dalej naród ma możliwość nacjonalizacji i przejęć przedsiębiorstw.
A jednak polityka
W głównej mierze wywody inżyniera Tytko zmierzają do referendum o przywrócenie Polakom jakichś zasobów naturalnych. Jednak nikt tego nie chce, bo ma być cenzura prewencyjna. Głos zasobistów i innych wyzwolonych myślących ma zostać usłyszany. Obywatelski Komitet Obrony Polskich Zasobów Naturalnych (założone przez inżyniera Tytkę) jest zapewne preludium do politycznego ruchu.
Pomarzmy o wielkich złożach
Co, jeżeli jednak wielkie złoża Tytki będą osiągalne do wydobycia w ciągu najbliższych kilku lat i Polska stanie się drugim Kuwejtem. Dla Polaków perspektywy niekoniecznie będą najlepsze. I nie będzie to wynikać z jakichś układów zagranicznych.
Polska choroba holenderska lub surowcowa
Choroba holenderska to w największym skrócie negatywne konsekwencje oparciu gospodarki państwa o sprzedaż surowców. Holandia w latach 60. na Morzu Północnym odkryła duże złoża gazu. Doprowadziło to do aprecjacji krajowej waluty i pogorszenia sytuacji innych branż. Jednocześnie coraz więcej dóbr zaczęło być importowanych (ze względu na niższą cenę). W konsekwencji PKB Holandii zmalało (w krótkim okresie).
Szerzej można wskazać na możliwą chorobę surowcową w Polsce. Przy słabych instytucjach nagły wzrost surowców mógłby znacząco obniżyć poziom demokracji i zwiększyć korupcję. Z chorobą holenderską albo surowcową zmagała się na przykład Wenezuela.
Polski fundusz majątkowy
Według inżyniera Tytki na każdego Polaka ma przypadać 30 milionów bogactwa w ziemi. Jednak rozdanie nawet części tej kwoty każdemu Polakowi byłoby krótkowzroczne.
Dlatego zapewne powstałby państwowy fundusz majątkowy. Jego celem inwestycyjnym byłaby maksymalizująca długoterminowego zwrotu. Zapewne byłby bardzo aktywny w zagranicznych inwestycjach. Byłby też środkiem w ramach jakichś potyczek geopolitycznych. Poza tym pozwoliłoby to ograniczyć wpływ zmienności cen surowców na gospodarkę i zapewnić bogactwo przy wyczerpaniu zasobów (np. na cele emerytalne).
I znowu ze względu na słabość instytucji możliwe byłyby inwestycje o charakterze politycznym, które byłyby ukierunkowane na uzyskanie poparcia politycznego. Jednak pewnie byłaby to niewielka część z całości środków. Wybierając między inwestycją polityczną a żadną, to zapewne wybrałbym tę pierwszą.
Jednak teraz to są tylko niebezpieczne kłamstwa i marzenia.
[1] Swoją drogą pan Krzysztof Tytko to magister inżynier z AGH i dyplomem MBA z SGH. Nie mylić z prof. Ryszardem Tytko.[2] Film miał premierę 19.09 (poniedziałek). Tytko deklaruje, że kupił akcje w poniedziałek, ale wątpliwe, że nagranie było realizowane w tym samym dniu, co premiera.
Komentarze
Prześlij komentarz